środa, 29 stycznia 2014

DESTINY OF THE LOVE #9



               Witajcie! Przepraszamy za tak długą nieobecność, ale na prawdę miałyśmy powody. Pierwszy - dużo obowiązków, niestety u nas ferii jeszcze nie ma. Drugi - Problemy z komputerem, ale chyba wszystko już jest w porządku. Musimy się was spytać jak tam odczucia bo ukazania się nowego bohatera naszego Destiny? Co sądzicie o Megan? Przyjmiecie ją do grona? Na pewno Dzisiaj w dziewiątce powróci Peter (pojawił się już w Destiny of The Love #2) Akurat tak się złożyło, że dzisiaj są urodzinki Hexy, więc Wszystkiego Najlepszego Czarownico! Także na koniec jeszcze raz przepraszamy, że tak długo nic nie dodawałyśmy, ale nie martwcie się w ferie wszystko nadrobimy. Wyznamy wam w tajemnicy, że pracujemy nad nowym imaginem. Pozdrowienia i życzymy miłych ferii.
P.S Stworzyłyśmy zakładkę "Bohaterowie", abyście jeszcze bardziej mogli poznać postacie występujące w naszym opowiadaniu. Bardzo ważne jest dla nas wasze zdanie dotyczące długości rozdziałów, dlatego umieściłyśmy sondę.

                                                               ~~~~~~*****~~~~~~
 
     W mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi.
    - Zayn... Otwórz – Louis siedział na swoim fotelu, po środku salonu i zajadał się karmelowym popcornem.
    - Tomlinson! – zza rogu wyjrzał mulat ubrany w czarne, dopasowane rurki, czerwoną koszulkę z krótkim rękawkiem odsłaniającą jego tatuaże. – To twój dom, więc łaskawie rusz tą swoją seksowną dupę z tego fotela, żeby się za bardzo nie spłaszczyła. Wygląda na to, że to twój jedyny atut.
    - Pff… Ja przynajmniej jakiś mam - Szatyn obrzucił popcornem Zayn'a, który tylko westchnął i wolnym krokiem podążył do drzwi.
    - Hej – za dębowymi drzwiami stała Monika, która uśmiechała się wesoło do swojego ukochanego. Była tam jeszcze jedna dziewczyna blondynka, która brązowooki zauważył dopiero po dłuższej chwili, jego cały świat obejmowała Monika.
    - Ej, ej nie przejmujcie się mną gołąbeczki, to tylko stara Bella, która nie ma faceta… Monic, bierz w końcu tego pendrive'a i chodźmy już. – dziewczyna o blond włosach i niebieskich oczach, w których nie było widać większego zainteresowania, miała również piękny melodyjny głos. Na jej ciele widniała sukienka w kolorowe wzorki sięgająca do kolan Zayn i Monika spojrzeli na siebie, w oczach dziewczyny było widać wyraźną prośbę o pomoc.
    - Dobra wejdźcie, poszukam pendrive'a, no i… może jakaś kawa albo herbata - zadał to pytanie w taki sposób, jakby sam już na nie odpowiedział.
    - Zayn z kim tam gadasz?! Spław akwizytora i chodź. W telewizji leci Lessie. – Zayn przewrócił oczami i dosłownie uderzył się otwartą ręką w czoło. Dziewczyny zaśmiały się tylko, i początkowo zdenerwowana Bella trochę się rozluźniła.
    - Idźcie do tego idioty, ja zrobię herbatę.
    - Może ci pomóc- spytała blondynka, która jeszcze nie czuła się do końca swobodnie. - Nie, nie trzeba, rozgośćcie się, ja zaraz wracam – Zayn mrugnął do swojej dziewczyny i skierował się do kuchni.
     - Bella chodźmy do salonu przedstawię ci kogoś. – Dziewczyna westchnęła cicho, nie uniknęło to jednak uwadze Moniki, na której ustach pojawił się nikły uśmiech.
 
                                                             ~~~~~~*****~~~~~~
 
       Wszyscy razem siedzieli teraz w wielkim, modnie urządzonym pokoju. Kiedy dziewczyny weszły do środka, a Bella zobaczyła Louisa o mało nie dostała zawału. Od razu zapytała o drogę do łazienki i zaciągnęła tam Monikę siłą. Kiedy się już tam znalazły zaczęła narzekać, że ta jej nic nie powiedziała, że ma złą fryzurę, ubranie niedopasowane do butów, że włosy są postrzępione. Obie miały wrażenie, że gdzieś z głębi mieszkania dobiegł jakiś wrzask, a potem były pewne że słychać było trzask drzwi. Jednak Bella nie zwróciła na to większej uwagi, wróciła do narzekania jaką to ma złą i niedomyślną przyjaciółkę. Kiedy wróciły, herbata była już na stole, a Louis zamiast w starych szarych dresach i poplamionej bluzce siedział w czarnych, przylegających, ale luźnych w kroku, rurkach. Miał białą bluzkę, a do tego na ramionach dżinsową Kurtkę. Monika zastanawiała się po co? Przecież w mieszkaniu było bardzo ciepło. Zayn siedział naprzeciwko Tomlinson'a i za wszelką cenę próbował powstrzymać się od śmiechu. Odsunął się na koniec kanapy i poklepał miejsce obok siebie. Monika zachichotała i usiadła obok niego tak, że została już wolny tylko wąska brązowa kanapa, niebezpiecznie blisko fotela, na którym siedział niebieskooki, kiedy to sobie uświadomił poruszył się na nim niespokojnie, a Bella usiadła na tapczanie, posyłając mu słodki uśmiech. Na zewnątrz wyglądała na opanowaną, ale w środku biły się w niej różne emocje. Blondynka była wyraźnie zainteresowana Louisem, starała się pociągnąć jakiś temat, bawiła się nerwowo palcami i kosmykami włosów. Natomiast Tomlinson, starał się udawać wyluzowanego, co według Zayn'a nie wychodziło mu za bardzo, ciągle uciekał wzrokiem od twarzy Belli, kiedy jednak spojrzał na nią, tonął w niej i zapominał o bożym świecie. Monika i Zayn czasami spoglądali na siebie ukradkiem i uśmiechali. Kiedy dzień dobiegł końca, Bella szczęśliwa jak nigdy oznajmiła, że dostała numer telefonu od Louis'a
 
                                                           ~~~~~~*****~~~~~~
 
    - Mówię poważnie! – Bella zrobiła naburmuszoną minę – Ja naprawdę nie mam co robić Monika!
    - Co to za problem dla ciebie, idź do klubu i wyrwij sobie jakiegoś kolesia – Bella przygryzła wargę w zakłopotaniu tak mocno, że odbiły się na niej ślady zębów.
     - Nie chcę – Monika uniosła brew w niedowierzaniu i uśmiechnęła się tajemniczo, ale zaraz potem oberwała różową poduszką z łóżka przyjaciółki.
     - Dobra, Dobra to co, maraton zakupowy? – blondynce spodobał się ten pomysł, ale ciągle postanowiła udawać. – Oj, oj no chodź już, postawie ci pizzę.
    - To co my tu jeszcze robimy? - krzyknęła zeskakując energicznie z łóżka.
    - Czekamy, aż pewna blondi przestanie się fochać…
    - Bardzo śmieszne - Bella zaczęła  przedrzeźniać przyjaciółkę.
 
                                                           ~~~~~~*****~~~~~~
 
    - Jeezzu Bella, ile jeszcze? – Dziewczyny chodziły po galerii już od 4 godzin, w czasie których Monika wypatrzyła sobie parę niebieskich rurek i bluzkę ze śmiesznym nadrukiem. Bella po obejściu kilkudziesięciu sklepów kupiła trzy pary butów, (jedne z nich podobały się również Monice, niestety jej budżet nie wystarczał na ich kupno) cztery sukienki (Brunetka naprawdę nie wiedziała po co jej aż tyle) oraz kilka bluzek i dwie pary spodni. „I skąd do licha ona bierze na to wszystko pieniądze?"
    - Oj nie marudź, sama zaproponowałaś maraton zakupowy.
    - Maraton, a nie wycieczkę po Alpach! – Bella przewróciła oczami.
    - No naprawdę, nie wiem jak ten twój Zayn z tobą wytrzymuje? – Monika zatrzymała się. Dobrze wiedziała, że nie była idealna i sama nie wiedziała co taki facet w niej widzi – Oj, oj żartuję… Jezzu chodźmy tutaj! - krzyknęła blondynka wskazując budkę z fast foodami - Musisz mi jeszcze postawić tą obiecaną pizzę. Jadły w ciszy, kiedy nagle telefon blondynki zawirował, kiedy skończyła rozmowę do uszu Moniki doszedł głośny wrzask.
    - Boże, Bella ogarnij się, uszy mi pękną… co się stało?
    - Louis… Louis zaprosił mnie na randkę!! - Monika wpatrywała się w swoją przyjaciółkę wielkimi oczami, a po chwili na jej twarzy pojawił się delikatny, chytry uśmieszek…
    - Och tak? Gdzie cię zabiera?
    - A czy to ważne? Obojętnie, ważne że z nim! – Bella wystukała coś na klawiaturze z prędkością światła, uśmiechając się tak szeroko, że było jej widać wszystkie zęby. – No… to teraz musimy znaleźć mi odpowiednią sukienkę. – Monice do słownie opadła szczęka…
   - Że co? kupiłaś tyle rzeczy, na pewno sobie coś wybierzesz – Bella prychnęła i machnęła lekceważąco ręką.
   - No coś ty, to nie są ciuchy na takie wyjścia, to ma być coś eleganckiego, takiego mówiącego: „Ach, ale chciałbym cię schrupać” i jednocześnie „Jestem taka delikatna”. Rozumiesz? Więc jedz szybko i idziemy! – Monika zamrugała szeroko otwartymi oczami
   - Skąd ty bierzesz na to wszystko kasę?
 
                                                               ~~~~~~*****~~~~~~
 
    - Wiedza na temat pierwszej pomocy jest bardzo ważna, gdyż od niej zależy zdrowie, a często
 nawet życie człowieka. - Daria siedział znudzona na krześle, z głową opartą na rękach. EDB, ciekawa nazwa, nawet dość sympatyczna. Taka luźna lekcja, jakby do poprawy humoru, po wyczerpujących godzinach matematyki. A jednak nie. Edukacja dla bezpieczeństwa może jest życiowym i potrzebnym przedmiotem, ale wymaga sporej pamięci. No i zainteresowania. A tego właśnie blondynka nie miała. Nudziły ją te tematy. Te wszystkie pozycje, lekarstwa i pierwsza pomoc, która w każdym przypadku wymaga innego stylu działania. Daria niby słuchała nauczycielki, ale co chwila odlatywała w świat marzeń. Wspominała wyjazd nad jezioro, który był dla niej bardzo udany. Na samą myśl, o tych wszystkich zabawnych przygodach uśmiech kwitł na jej twarzy. Chciałaby, aby takich chwil w jej życiu było jak najwięcej. Nawet jej brat nie sprawiał większych problemów, szczerze mówiąc to jego osoba jeszcze bardziej rozkręciła towarzystwo. Z rozmyśleń wyciągnął ją dzwonek. Już miała chwytać za zeszyty, kiedy uświadomiła sobie, że z perspektywy nauczycielki lekcja nie dobiegła końca. Pani Thompson zawsze przytrzymywała uczniów na przerwie, aby podać zadanie domowe. Po pierwsze jakie zadanie? Przecież ten przedmiot powinien być jednym z przyjemniejszych, młodzież nauczyłaby się więcej, gdyby lekcja sprawiała im przyjemność. Po drugie jakim prawem belfer zabiera czas przerwy, kiedy uczniowie powinni odpoczywać? "Ładować mózg na kolejny horror" nie no, może przesada raczej "na kolejny nudny film o zdobywaniu pokarmu przez bizony" O! no tak, to się nawet zgadza, następna jest biologia.
    - Moi drodzy, dzisiejsza praca domowa polegać będzie na odegraniu scen pierwszej pomocy. Podzielicie się w pary. Waszym zadaniem będzie wybrać rodzaj wypadku i stworzyć do niego akcję ratunkową. Macie na to czas do następnej lekcji.
     "do następnej lekcji? No chyba nie!" 
    Nastolatka przewróciła oczami i westchnęła. Musiała się z tym uporać jak najszybciej, bo w weekend umówiła się z Hazzą. Szybko spakowała swoje rzeczy i poszła do sali biologicznej, nie zwróciła uwagi na to, że ktoś ją wołał. Siedział na korytarzu z zeszytem na kolanach i powtarzała materiał o tkankach i ich rodzajach, kiedy poczuła klepnięcie w ramię.
     - Heja Dal - kiedy dziewczyna uniosła wzrok zobaczyła uśmiechniętego Petera. Cóż mogła się domyślić, tyko on ją tak nazywał. Dal. Kiedyś usłyszał, jak Dorotka powiedziała do niej Dalja i od tej pory tak ją nazywał. – Kobieto miej życie, a nie tylko ciągle powtarzasz te lekcję.
     - PFF… oj się czepiasz. Lepiej się nauczyć niż później martwić się, że jest się zagrożonym, jak co to niektórzy – spojrzała dyskretnie na Petera, tak żeby tylko on to zauważył, ten się
zarumienił. - Czego byś chciał?
- Chciałbym zwrócić się z uprzejmą prośbą, aby rozpatrzyła Pani pozytywnie mój wnioseko to, byśmy byli w parze na zajęciach z EDB. - chłopak zrobił "inteligentną" minę i zaczął naśladować nauczyciela od fizyki.
     - Wniosek rozpatruję pozytywnie, człowieku ratujesz mi życie. Kiedy masz czas?
     - Dla ciebie nawet jutro… dal – mówiąc to wysłał jej całusa w powietrzu a ta się roześmiała, było to dla nich normalne, w końcu znali się od dziecka.
     - A w piątek?
     - Oczywiście. Co tylko sobie zażyczysz- po jego sowach zabrzmiał dzwonek a nauczycielka pojawiła się w ekspresowym tempie.
     - Super nawet nie zdążyłam sobie niczego powtórzyć, jeżeli dostane jedynkę  to będzie  twoja wina Peet! – nastolatka zrobiła zbolałą minę  i oboje się zaśmiali.

                                                                   ~~~~~~*****~~~~~~
 
      Daria i Peter Siedzieli nad książkami już od kilku godzin a od pracy oderwał ich dzwonek do drzwi. Daria zbiegła na dół i kiedy naparła na klamkę ta ustąpiła i dziewczyna dosłownie wypadła na podwórko.
    - Oops- dziewczyna dokładnie czuła ciepłe ręce podtrzymujące ją w pasie aby nie upadła.
 I wiedziała do kogo należą. Rozpoznała by je nawet po ciemku, pod odstrzałem i przykuta kajdanami do... w sumie do czegokolwiek. Należały do Harrego. Jej Harrego.  Podniosła  głowę do góry i natrafiła na te cudne oczy wpatrujące się w nią z miłością. – powinnaś uważać nie chciałbym żeby jakiś inny facet mógł chronić cię od upadku. To tylko i wyłącznie moje zadanie.
    - Mrr, obiecujesz.
    - Yhym… - Hazza pochylił się i pocałował niższą blondynkę, a odsunęła się od niego po chwili przypominając sobie o Peterze czekającym na górze. Hazza mruknął zawiedziony zmniejszył dystans pomiędzy nimi chwytając jej wargę między swoje.
    - robię projekt na EDB - Harry uniósł brew i już miał coś powiedzieć, ale Daria mu
 przerwała - razem z Peterem- cały radosny nastrój Hazzy prysnął w jednej chwili. Nienawidził tego młokosa.  – Zauważ, że dzisiaj, bo pamiętam, że jutro wychodzimy razem-  chłopak zdobył się na lekki uśmiech. Bo robiła to dla niego, nie dal nikogo innego. Daria wpuściła swojego chłopaka i kazała poczekać w salonie. Harry mruknął coś i włączył MTV, gdzie leciała akurat ich piosenka.

                                                                 ~~~~~~*****~~~~~~
 
     - To na czym skończyliśmy.  – Daria wbiegła do pokoju równie szybko jak z niego wyszła.
     - No na  pozycji bocznej… Kto to był? – Peter wyglądał przekomicznie. Pochylony nad książkami z włosami na twarzy i wyglądał jakby nie spał od 3 dni. Tak, za dużo nauki jak na jeden Raz… - Halo! Ziemia do Dal! Aż tak utonęłaś w moim ponętnym spojrzeniu?
     -Ach no tak …  Hazza czeka na dole – Peter się skrzywił. Czy ten lokowaty frajer musiał być przed nim zawsze o jeden krok. Myślał że dzisiaj będzie z Darią s a m ale nie pan "jestem sexowny" musiał się wtrącić. Do tego to imię, i wkurzające przezwisko! Peter nie rozumiał dlaczego dosłownie każda laska śliniła się na jego widok.
    - Nigdy nie zrozumiem kobiet. – mruknął prawie niesłyszalnie.
    - Mówiłeś coś?
    - Nie, nic… Dobra to lecimy dalej. Pozycja ta pozwala na pomoc przy mniej szkodliwych urazach. Jest ona prosta, i łatwa do wykonania…
    - Taaa, jasne w szczególności, kiedy już coś się stało.  Uciekłabym najdalej jakbym mogła albo zemdlała.
    - Ha, ha, ha, no cóż, ja też.
 „ale gdyby chodziło o ciebie skoczyłbym w ogień.” – dodał w myślach.
 
                                                                  ~~~~~~*****~~~~~~ 

W tym samym czasie, w salonie.
 
     - Ile jeszcze będziecie tam siedzieć. – Harry warknął zirytowany. Nie przeszkadzało mu to że musi czekać, tylko raczej to, że jego dziewczyna jest na górze z jakimś napalonym młokosem, który ma na nią chrapkę.  Znaczy, on też miał ochotę na Darię, ale tu sprawa wyglądała inaczej! Ona była jego dziewczyną, do tego się kochali. I Harry na pewno nie zostawił by jej po tym. A wiadomo co takiemu dzieciakowi przyjdzie do głowy? Wstał i pokręcił głową. Ach, jak ona na niego działała, zaczynał mówić jak swój dziadek! Odwrócił się w stronę schodów i w nerwach zaczął chodzić po salonie, strącając książkę z regału. Zaklął cicho i schylił się po nią. „Nostalgia anioła”. Nie rozumiał jak dziewczyny mogą czytać takie książki. Znał ją. Pamiętał jak przestraszył się nie na żarty, kiedy Gemma kiedyś go odwiedziła, a potem zastał ją w salonie zalaną łzami. Myślał że stało się coś złego, a ona z ogromnym uśmiechem i łzami w oczach powiedział mu, że czyta niesamowitą książkę. Odłożył ją na miejsce
     - Jezu Daria, kiedy ty to wszystko przeczytałaś. – zagwizdał cicho na widok tylu książek.
Rozglądał się po pomieszczeniu, dokładnie lustrując wszystko co zobaczył. Bo niby co ma robić? Czekać bezczynnie to go rozsadzi. Nagle jego uwagę przykuł świecący papierek w kącie, za kanapą. Podszedł tam i wziął do ręki. Z rozbawieniem stwierdził, że to prezerwatywa.
    - Co Radek? Miałeś ostatnio ubaw. Dobrze, że ja to znalazłem - prychnął.
Wtedy na schodach rozbrzmiały kroki, a on obrócił się w tamtą stronę. Musiało to wyglądać bardzo dziwnie. Ponieważ Peter stał  z otwartymi ustami i patrzył na niego wielkimi oczami dopiero po chwili Styles przypomniał sobie, że trzyma gumkę.
    - Co jest prezerwatywy nie wdziałeś? A niby taki duży. – Harold uśmiechnął się perfidnie.
    - T-ty chyba nie zamierzasz...
    - A co jeśli? – Harry wzruszył ramionami. Oczywiście nie planował tego, ale niech się szczyl zastanawia. -  Ona jest moją dziewczyną, więc nie muszę ci się z niczego tłumaczyć.  -Peter zmarszczył brwi i popatrzył na niego skupiony.
    - Spróbuj jej tylko coś zrobić to cię…
    - Hej chłopcy o czym rozmawiacie? – Peet podskoczył ,a Styles schował świecące opakowanie do kieszeni.
    - A takie tam męskie spray, kochanie – Harry podszedł do Darii i pocałował ją . Wiedział, że Peter im się przygląda, dlatego zrobił to nadzwyczaj namiętnie
    - Yhym tak, dzięki Peter'owi poszło 100 razy szybciej! – Hazza się skrzywił , Peet uśmiechnął.
    - Em Dali – Styles posłał drugiemu mordercze spojrzenie, żaden fagas nie będzie tak przezywał jego dziewczyny. – Pomóc ci jeszcze w czymś.
    - Nie Peet, dzięki i tak dużo zrobiłeś.  – Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale został delikatnie odprowadzony do drzwi przez Hazzę i za nie wypchnięty.
    - Dari, co to w ogóle za projekt. – Harry stanął za swoją dziewczyną i objął ją całując po karku.
    - EDB , wiesz pierwsza pomoc, sztuczne oddychanie, takie tam. – Hazza zesztywniał.
    - Sztuczne.. że kurwa co? – dziewczyna podskoczyła, Harry nigdy nie odzywał się do niej w ten sposób. Odwróciła się do niego. Jego brwi były zmarszczone, a usta ściągnięte.
    - Nie mów tak do mnie, o co Ci chodzi? Co? – Daria podniosła głos, była całkowicie zirytowana tą sytuacją.
    - O to kurwa, sztuczne oddychanie. – Harry był już cały czerwony, tak samo z resztą jak Daria
    - Nie moja wina, że takie zadanie nam dali, uspokój się do jasnej cholery. To tylko zadanie co cię tak wkurza?
    - Jak mam być spokojny, kiedy ty obściskujesz  się tam na górze z tym palantem?  A morze ci się podoba taki układ w „pierwszą pomoc”?
    - Jakie … że Co?  - Daria miała ochotę przywalić mu w tę jego  idealną twarzyczkę tak, żeby został ślad.
    -  O to normalne, nie widzisz, że to dla niego pretekst, bo chce się do ciebie przyprawić?
    - Nastolatka nie wytrzymała i uderzyła wokalistę otwartą ręką w twarz.
    - Dość, on jest tylko kumplem, rozumiesz? Kolegą, robimy razem projekt. – twarz Harrego wyrażała zdziwienie  taką reakcją dziewczyny- Powiem ci jedno wyjdź stąd rozumiesz? Mam dość! Jeżeli uważasz, że polecę za każdym lepszym, albo nie masz rację polecę za każdym, ale nie za tobą! Wynocha!
       Harry chciał coś powiedzieć, ale nastolatka pociągła go w stronę drzwi wypchnęła i zamknęła mu przed nosem. Po w chwili całym mieszkaniu  było słychać  już tylko cichy szloch.

                                                                ~~~~~~*****~~~~~~
 
     Megan spojrzała na zegarek, jeszcze 10 minut. Ciężko westchnęła i wróciła głową na poduszkę. 

    „Bezradność, czy to musi być takie straszne uczucie? Czy ono musi zabrać człowiekowi całą duszę i pozostawić na pastwę losu całemu światu. Przecież w tej chwili nie mam po co żyć, po tym wszystkim co mi zrobił, ja nadal nie mogę o nim zapomnieć, nadal moje myśli skupiają się tylko na nim. Te wszystkie chwile razem spędzone, nawet te kłótnie i buziaki na zgodę. Pamiętam jak dziś słowa wypowiedziane z jego ust, że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu. Czy słowa to same kłamstwa? Powinny być wisienką na torcie w miłości, powinny dawać uczucie bezpieczeństwa, prawdziwego uczucia, a tu to wszystko okazało się jednym wielkim, cholernym kłamstwem. Może wtedy, kiedy je wypowiadał na prawdę coś dla niego znaczyłam, ale poznał inną. Ładniejszą, z nienaganną figurą, wielkim biustem i odstającym tyłkiem. Przecież co ja mogłam mu dać? Małe  piersi, czy niezgrabne ciało? Boże, trzy lata, trzy długie lata spędzone z człowiekiem, który wydawał się moją drugą połówką, moją największą miłością życia. I to wszystko tak prysło... Nie pozostał po tym żaden ślad, prócz jednego zdjęcia w portfelu, którego nie mam odwagi zniszczyć. Wszystko skończyło się w jednej sekundzie. Od zawsze wiedziałam, że mężczyźni to dupki, ale myślałam, że Jeremi jest inny, że naprawdę mu na mnie zależy. Jak ja sobie teraz bez niego poradzę? Co ja mówię? Ja tęsknię a on nawet raz do mnie nie zadzwonił. Cholerna miłość, jak to jest, że człowiek sprawiający ci wielkie cierpienie nadal tkwi w tobie głęboko w sercu?”

     Nagle w pokoju rozległ się dźwięk budzika. Dziewczyna bezradnie podniosła się z łóżka i zaczęła szukać lewego kapcia, była taka obojętna, że założyła tylko jednego. Małymi kroczkami zmierzała ku drzwiom. Zawroty głowy i ciemność przed oczami spowodowały, że musiała się zatrzymać i oprzeć o najbliższy mebel. Nie miała głowy do zastanawiania się, co jest tego powodem, ale chyba każdy z nas wie, że po nieprzespanej nocy i wylaniu tony łez z człowieka ucieka cała energia i czuje się wtedy jak ten zagubiony kapeć. Dziewczyna przymknęła na chwilę oczy i oddychała głęboko. Poczuła się swobodnie i lekko, nagle przed sobą ujrzała  postać Jeremiego. Stał z kwiatami i ulubionymi białymi czekoladkami, w kształcie różyczek. Powolnym krokiem kierował się w jej stronę. Na jego twarzy malowała się skrucha, jakby żałował tego co zrobił. Kiedy ich głowy prawie się stykały chłopak wreszcie się odezwał.
     - Przepraszam, byłem idiotą. Nie mogę sobie tego darować, że skrzywdziłem taką wspaniałą kobietę... jesteś dla mnie najważniejsza, wiem że nigdy nie będzie między nami tak jak dawniej, ale proszę wybacz mi. Dziewczyna gwałtownie otworzyła oczy, nagły napływ gorąca spowodował, że na jej skroni pojawiły się kropelki potu. 

    „Nie ja dłużej tego nie wytrzymam, ja ciągle mam nadzieję, ale na co? Że przyjdzie do mnie i się wytłumaczy? Przecież i tak bym mu już nigdy nie zaufała. Ja mam nadzieję, że to wszystko to sen, głupi sen, który bezpodstawnie zaprząta mi głowę, chcę się obudzić, tak na pewno się obudzę. Otworzę powieki i zobaczę jego, wtulonego we mnie. Będzie mi tak ciepło i wygodnie, że nie pójdę do pracy i w cale nie będę się niczego obawiać, bo mam jego - moją podporę.”

C.D.N 

piątek, 10 stycznia 2014

DESTINY OF THE LOVE #8



            Witajcie kochani!  Na początek. Pewnie zauważyliście, że pojawił się nowy szablon, dzięki naszej cudownej unfaithful. Mamy nadzieję, że wam się spodoba i się zaaklimatyzujecie ;) A Jak tam po sylwestrze? My spędziłyśmy go bardzo miło, nie obeszło się od plotkowania o facetach ;)  A taki sobie to był babski wieczór. Niezmiernie się cieszymy, że spodobał wam się prezentowy imagin. Dziękujemy za każdy komentarz z osobna, dzięki waszym opiniom na naszych buźkach pojawia się uśmiech. Dziękujemy również osobom anonimowym, wasze komentarze są dla nas na prawdę ważne i motywujące. Nadużywamy już tego słowa, ale jeszcze raz Dziękujemy, że jesteście z nami  :* <3
                                                              
                                                                                           ~~~~~~*****~~~~~~

     - Louis, ty idioto! Pomyliłeś drogi! - Harry brnął zrezygnowany pomiędzy drzewami.
     - Pragnę zauważyć, że to nie ja przesiałem gdzieś mapę! - szatyn zmarszczył niebezpiecznie brwi - Do tego popatrz na mnie! Wyglądam jak jakiś menel!- Louis stał w ubłoconej bluzie i rozszarpanych spodniach w nogawce.
     - To po coś się pchał w te krzaki?
     - Cicho bądźcie! – warknął wkurzony Zayn - Zamknijcie się chociaż na chwilę! Jasne?
     - Hahahaha...Zayni wyluzuj… Daj im się trochę pobawić. Nie musisz zawsze być taki mdły, niejaki i za poważny! – Radek wtrącił śmiejąc się głośno.
      - Właśnie! – Louis i Harry odpowiedzieli jednocześnie, a mulat przewrócił oczami i pokręcił głową.
      - Ja pierdole! Co za idioci trafili mi się w drużynie!
      - Ej, nie przesadzaj już, przecież to…. Aaa!
      - O kurna! Cuda się jednak zdarzają, Styles się zamknął! – Louis wykrzyczał udając zdziwienie, a Zayn od razu podbiegł mu pomóc. Chłopak wpadł do wody i machał rękoma, jakby z tych emocji zapomniał jak sie pływa. Kiedy wyszedł z jeziora łypnął spod byka na Louisa. Nagle w jego oczach pojawiły się iskierki, podszedł do niego i mocno uściskał.
     - Mordo ty moja! Nie śmiej się, bo inaczej wylądujesz w tym jeziorze i raczej dopilnuję tego, aby nikt nie poszedł ci pomóc.
     - Dobra, dobra Em… możesz już się odkleić ?
     - Nie, bo mi zimno!-  Zayn podparł boki i patrzał ze współczuciem na te biedne istoty.  
                                                           
                                                                                             ~~~~~~*****~~~~~~             
      
         Dziewczyny i Liam siedziały przy małym stoliku popijając ciepłą herbatę, a Niall leżał w łóżku z ogromnym bólem brzucha. Okazało się, że kiedy Monika spadła ze skarpy wpadła na przewodnika, który zaprowadził ich na miejsce rozpoczęcia zabawy. Ten tylko się śmiał i pokazał, którą drogą mają iść, aby dojść prosto do domku. Daria popatrzyła na Nialla, z pod kołdry wystawała tylko ta jego jasna czupryna, nastolatka cicho westchnęła.
     - Niall mówiłam ci, żebyś nie jadł tych jeżyn i co? – dziewczyna podła mu ciepłą herbatę. Niall tylko jęknął. Właśnie w tym momencie drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, a zza progu dobiegał wyraźnie głos Lou.
     - Stary, na pewno jesteśmy pierwsi, te panienki na pewno…
     - Mówiłeś coś? – Monika uniosła brwi w zabawny sposób a Louisa zatkało – Wiesz, panienki też potrafią dać sobie radę - Omiotła wzrokiem chłopaka po czym dodała. - W pewnych wyjątkach nawet lepiej od facetów. Kilka sekund później do pomieszczenia wpadł przemoczony i zziębnięty Loczek, od razu rzucił się na swoją dziewczynę zamykając ją w uścisku.
    - Jezu Hazz co ci się stało? – Nastolatka prawie wykrzyczała pocierając rękami jego ramiona.
    - Wpadł do jeziora – zza drzwi wyjrzał jak zawsze arogancki Radek, a nastolatka posłała mu mordercze spojrzenie.
    - To nie mogłeś mu pomóc idioto? – Dziewczyna okryła swojego chłopaka kocem i zaparzyła mu herbaty.  - I jak, lepiej ?
    - Zdecydowanie! Ale wiesz gdzieś czytałem, że jeżeli ktoś wpadnie do wody to trzeba go ogrzać własnym ciałem…- Harry oblizał usta i spojrzał na zarumienioną dziewczynę. Teraz Daria była w stu procentach pewna, że chłopak doszedł do siebie po tej "traumie" 

                                                                                                ~~~~~~*****~~~~~~
     
     - Dobra, to jak to robimy? – Louis stał z założonymi rękami oparty o framugę drzwi patrząc na wszystkich zebranych.~
     - Normalnie, po chłopsku… - Liam wzruszył ramionami. Dziewczyny popatrzyły po sobie.
     - Czyli? – Li się uśmiechnął.
     - Kobiety i chorzy mają pierwszeństwo. – W tym momencie spojrzał na zwijającego się z bólu Niallera. – Czyli w tym przypadku wy obie zajmiecie jedno łóżko, a Niall zostanie na swoim. Cóż i tak nie dalibyśmy rady go z stamtąd ściągnąć.
     - Ta, rady… Ja bym nie miała serca - Daria spojrzała na chorego chłopaka.
     - No właśnie… Biedny żarłok… - Monika również skierowała wzrok w tamtym kierunku.
     - Nieee...- Wszyscy zwrócili uwagę na Hazzę, który nadął policzki i zrobił śmieszną minę. – Ja chciałem z Darią! Wpadłem do rzeki, też będę chory!
     - Oj daj spokój, spójrz na Niallera… A obłapiać ją możesz w dzień, a nie w nocy.
     - Zayn! Łatwo ci mówić ty nie masz... - wskazał na Radka gestem pełnym wyrzutu – szanownego pana cerbera na karku!
     - Takie życie, trzeba było nie brać się za nieletnią…
     - Pff… Ja mam pomysł! Niech Monika śpi z Niall'em, a ja z Darią żeby nie czuła się samotna - Gdyby wzrok mógł zabijać, Harry umarłby na miejscu…
     - Dobra, to wy się kłóćcie a my pójdziemy zrobić herbatkę. Oczywiście, kiedy dyskusja dobiegła końca zaczęła się kolejna o to, kto ma pierwszy pójść do łazienki. Chłopaki nie dawali za wygraną, każdy chciał być pierwszy. Zayn, jak zawsze panując nad wszystkim uspokoił zgromadzenie siłą perswazji i trochę siłą pięści. No cóż, nie obyło się również od zaproszeń Harry'ego, aby Daria wzięła z nim wspólny prysznic. W końcu padło na to, że dziewczyny mogły iść pierwsze do tej średniowiecznej łaźni, z czego młodsza z nich chętnie by skorzystała, ale została powstrzymana przez brunetkę.
      - Nie, my jeszcze chwilę poczekamy, musimy jeszcze coś obgadać, wiecie babskie sprawy.- chłopcy popatrzyli na nie jak na wariatki i wzruszyli ramionami.
      - Jak wolicie - Liam wziął swoje rzeczy i poszedł w stronę łazienki – Za to ja chętnie skorzystam – pozostali chłopcy wyszli jeszcze na podwórko, Louis miał zrobić to samo, ale został zatrzymany.
      - Hymm… - chłopak uśmiechnął się chytrze – coś kombinujesz, widzę to w twoich oczach.
      - Tak – nastolatka pochyliła się w stronę Louisa i wyszeptała mu coś na ucho. Młodsza nie wiedziała o co chodzi, więc siedziała cicho. Spojrzenie Louisa utkwiło na małej skrzyneczce na ścianie.
      - Hahahah dobre! Cóż, zyskałaś w moich oczach. – Louis posłał w stronę Moniki gest pełen uznania i skierował się w stronę skrzynki.
      - Monika co…
      - Cii, zaraz się dowiesz. Chodź przed dom. – Blondynka poszła za przyjaciółką. Parę minut później dziewczyny usłyszały głośny krzyk, młodsza posłał drugiej pytające spojrzenia, jednak ta tylko się śmiała a chwilę później z domku wybiegł roześmiany Lou.
      - Co wy…- w tym momencie przerwał blondynce wybiegający z pianą na głowie Liam. Jego mina była jednoznaczna, okazywała wielki szok i wściekłość.
      - Louis ty debilu! Jesteś kompletnym palantem! - krzyknął Li, na którego twarzy ciągle malował się wstrząs.
      - Lou przekręcił kurki z wodą – oznajmiła Monika. Daria zrobiła wielkie oczy, poczym wybuchła głośnym śmiechem.

                                                                                                 ~~~~~~*****~~~~~~
       
       Monika przewracała się z boku na bok. Tej nocy nie mogła zasnąć, nie zmrużyła oka nawet na chwilę. Postanowiła się przewietrzyć. Ominęła ostrożnie śpiących na podłodze chłopców, spoglądając najpierw na Liama, który nadal miał focha o incydent z wodą, a później na Zayna. Wyglądał słodko, a równocześnie tak pociągająco. Nie wiedziała jak to jest w ogóle możliwe.
Noc była piękna. Księżyc, którego nie przysłaniała żadna chmurka, przyświecał ciemności, jakby towarzyszył jej w tej monotonii. Dzisiaj była pełnia. Dziewczyna kochała takie noce, kiedy była mała i mieszkała jeszcze w Polsce wychodziła ze swoją siostrą przed dom, rozkładały na trawniku koc i obserwowały gwiazdy. Dawno już tego nie robiła, a przecież to było takie przyjemne.
      - Czyżby moja dziewczyna byłą wilkołakiem? – nastolatka odwróciła się, a wtedy znalazła się twarzą w twarz z mulatem, który owiał jej usta ciepłym oddechem. Jego fryzura była rozburzona, oczy lekko zamglone, a do tego jednodniowy zarost. Wszystko to sprawiło, że był jeszcze bardziej męski. W tym momencie w głowie Moniki krążyło jedno pytanie "Co on we mnie widzi?" Po chwili ocknęła się z przemyśleń.
      - Yyy...Co? – spytała marszcząc brwi - Zayn uśmiechnął się tylko widząc, reakcję dziewczyny. Złapał ją za dłoń i przyciągnął do siebie. Otulił jej ciało swoimi rękoma. Stali tak przez chwilę, zapatrzeni w niebo. W pewnym momencie Monika usłyszała niski głos nad swoim uchem.
      - Wiesz, że za tobą szaleje? Działasz na mnie jak narkotyk - na początku znieruchomiała, ale w końcu się przełamała. Odwróciła się i pocałowała mulata, następnie wczepiła się w niego i zaciągnęła zapachem jego ulubionych perfum.
      - Ładnie pachniesz - wyszeptała przez uśmiech. Po około godzinie wrócili do domku, a widok który tam zastali dosłownie powalił ich z nóg. Hazza wpakował się na łóżko obok Darii i pochrapywał cicho w nią wtulony.
     - Wygląda na to, że musisz spać ze mną.
     - Wiesz, jeszcze teoretycznie śpiwór Harry'ego jest wolny…
     - Chyba śnisz – brunet pociągnął dziewczynę w stronę swojego posłania i kiedy się już ułożyli, przytulił ją delikatnie. Monika musiała przyznać, że zapach mulata uspokajał...

                                                                                                 ~~~~~~*****~~~~~~
      
       Daria obudziła się rano, Pierwszą rzeczą jaką ujrzała po przebudzeniu była twarz Harry'ego. Jako, że była jeszcze zaspana a jej umysł nie chodził na prawidłowych obrotach pomyślała, że to sen. Nastolatka powędrowała dłonią po twarzy Styles'a i pogłaskała ją czule, a później delikatnie szturchnęła palcem jego policzek. Na co ten zamruczał.
     - Wolałbym tylko głaskanie jako pobudkę, no i morze pocałunek, ale nie powiem – uśmiechną się szczerze ukazując te swoje dołeczki, które nastolatka tak kochała, po czym dodał - Było miło- zdezorientowana dziewczyna patrzyła w jego twarz niedowierzając.
     - Jezu! … Myślałam, że to sen przepraszam. – Harry złapał ją za nadgarstek i przyszpilił do łóżka.
     - Hymm? To w snach też cię nawiedzam? O jak miło – wymruczał zmysłowym głosem i pocałował Darię namiętnie, gładząc ją po udzie, cicho się śmiejąc – Wybacz kochanie, musimy przestać, bo gwarantuję ci, że usłyszeli by nas wszyscy – pocałował ją w skroń – A jeżeli jeszcze trochę to pociągniemy, to nie będę mógł się powstrzymać. Nie czas i miejsce na to, ale jeszcze się doczekasz. - Harry puścił zawadiacko oczko, wstał i zaczął się ubierać zostawiając zdezorientowaną nastolatkę samą sobie. Bo w ogóle co ona miał na myśli?

                                                                                                ~~~~~~*****~~~~~~
        
             Cała siódemka siedziała przy śniadaniu, które Louis wspaniałomyślnie przygotował. Były to zwykłe naleśniki, ale trzeba było przyznać, że chłopak umiał gotować. Do tego wyglądał tak śmiesznie w fartuchu, że Monika specjalnie unikała kontaktu wzrokowego z chłopakiem, aby nie wybuchnąć śmiechem. Niall już w znacznie lepszym stanie patrzył na swojego naleśnika.
     - Lou… dlaczego same naleśniki, tak bez niczego? Może mógłbyś specjalnie dla mnie zrobić jednego z serem. – żarłok uśmiechnął się, a Louis popatrzył na niego z pode łba i pokręcił głową.
     - Niall niestety nie mam składników- Lou zachowywał się jak prawdziwy kucharz, dreptał podśpiewując pod nosem i rozdawał ciepłe naleśniki - Ale nie martw się, nie będzie sam - mówiąc to postawił przed blondynem słoik dżemu z owoców leśnych. Ten tylko się skrzywił.
     - Lou! Ty chcesz mnie zabić? – wszyscy się zaśmiali, a Niall ze smutkiem w oczach zrezygnował ze swojego naleśnika. Kucharz, nie zwracał uwagi na reklamacje, był zbyt zajęty wykonywaniem śmiesznych póz przy garnku z masą.
    - Jezus Maryja! – Monika odskoczyła ze swojego miejsca jak oparzona i podbiegła do kuchenki. – Louis! Wiesz, że ten domek jest z drewna? Chcesz nas spalić? – wykrzyczała, po chwili jednak zaczęła się śmiać a razem z nią cała reszta. 

                                                                                                  ~~~~~~*****~~~~~~

          Radek, Zayn i Harry latali po odsłoniętym skrawku między lasem a jeziorem. Tego dnia było zimno, ale Zayn był jedynie w cienkiej bluzie, ponieważ swoją kurtkę oddał Monice, oczywiście ta nie chciała nawet tego słuchać, ale chłopak po prostu wstał i rzuciwszy jej w twarz okryciem poszedł wyznaczać granice boiska. Siedzenie w małej chatce już trochę im się znudziło, a nie chcieli ryzykować kolejnej wyprawy w las zwłaszcza, że nie było z nimi przewodnika. Więc chłopcy wymyślili, że zagrają w piłkę nożną. Wszystko super i genialnie, ale brunetka wiedziała, że mulat zaplanował tą zabawę wcześniej, bo niby skąd wziąłby piłkę w środku lasu? No właśnie, chłopak nie chciał się przyznać, ale dziewiętnastolatka zdążyła już trochę go rozgryźć.
     - Dobra to jak gramy? - Krzyknął Liam z daleka, więc wszyscy do niego podeszli, aby ustalić składy. No może z jednym wyjątkiem… Biedny Niall siedział na trawie z łokciami opartymi na kolanach. Trochę mu się już polepszyło, ale mimo to jeszcze wolał nie uczestniczyć w grze, cóż Monika mu się nie dziwiła, no ale przynajmniej mięli wspaniałego sędziego!
     - Nie wiem, mamy o jedną osobę za mało- Zayn wzruszył ramionami.
     - Dobra! Ja wybieram składy! – Loczek wyskoczył przed szereg.
     - To mogę też ja – Louis wyszczerzył zęby. – To co, gramy w marynarzyka, kto pierwszy wybiera?
     - Zgoda. Do trzech wygranych ? – Louis kiwnął głową na znak zgody. Było kilka powtórek i tak po jakichś siedmiu minutach zwyciężył Louis.
     - Dobra to ja biorę… Zayn'a.
     - Daria! – nastolatka spojrzała na niego wielkimi oczami.
     - Człowieku, czy ty chcesz przegrać? Przecież ja nie potrafię trafić w bramkę nawet, kiedy jest pusta. – ten tylko wzruszył ramionami i przyciągną do siebie nastolatkę zamykając ją w czułym uścisku. Zayn złapał Lou za ramię i coś cicho szepnął, ten tylko westchnął.
     - Dobra, dobra rozumiem Monika – Z kolei ta posłała swojemu chłopakowi mordercze spojrzenie. Przecież nie była głupia wiedziała, że ten kazał Lou wziąć ją do drużyny. Nie chciała czegoś takiego. Przecież ona nie umie grać! Podeszła do nich z cichym westchnieniem i odwróciła się bokiem do bruneta, który tylko przyciągną ją całując w przepraszającym geście. Wyglądało na to, że pomogło ale i tak dziewczyna postanowiła to sobie zapamiętać.
     - Radek – Lou uśmiechnął się. Był przekonany, że wygraną mają w kieszeni. Liam jest w jego drużynie, a tamci mają Radka, Harry'ego i małą dziewczynkę! Szkoda, że się nie założyli!
     - Dobrze, chłopaki wy w pole ja idę na bramkę.
     - Co? Nie ma mowy! – Harry zrobił zbolałą minę – Oni nie będą znać umiaru! Nie zlitują się i będą kopać z całej pary!
     - Pff… Nie martw się o nią – Radek uśmiechnął się – Mówi, że nie umie grać ale na bramce wymiata! No wiesz… chociaż to ma po swoim zdolnym bracie. - Boisko było dość prymitywne. Linie zaznaczono na trawie, a bramki to po prostu dwa kije wbite w ziemię. Gra się rozpoczęła Louis z łatwością wyminął Radka i Hazze, natarł na bramkę ku zaskoczeniu wszystkich blondynka obroniła strzał. Później był „słupek” Harry'ego i gol Radka. Po kilku próbach Zayn'owi i Lou udało się strzelić parę bramek Darii. Po pół godzinnej grze był remis. Daria już nieźle zmęczona i poobijana stała na bramce, a mecz dobiegał końca. Chłopcy już też nieco zmachani i tylko w podkoszulkach. Monika biegła na bramkę a Harry i Lou za nią. Starszy z nich uniemożliwiał loczkowi odebranie piłki dziewczynie, a kiedy ta podbiegła do bramki kopnęła piłkę, która odbiła się od patyka a piłka wpadła do bramki. Zrezygnowana Daria tylko się obróciła i popatrzyła na piłkę. Do brunetki podbiegł rozradowany Zayn. Podniósł ją na ręce, okręcił kilka razy dookoła własnej osi i czule pocałował. Harry podszedł do blondynki i uściskał.
     - Ach wiesz… Przepraszam, mogłam obronić… - Harry zamknął jej usta pocałunkiem.
     - Żartujesz byłaś świetna! – chłopak pociągnął ją za rękę w stronę najbliższego drzewa przyparł do niego, przytrzymując jej ręce nad głową i brutalnie pocałował. Ich języki ocierały się o siebie wzajemnie powodując rozkoszne dreszcze. Jednak odsunęli się od siebie słysząc krzyk.
     - Nie, moje oczy! – wszyscy zaśmiali się na widok wijącego się na ziemi Radka – Człowieku to moja siostra! Nie koniecznie jest to przyjemność oglądać jak się z tobą migdali!

                                                                                                ~~~~~~*****~~~~~~
        
         Megan szła zamglonymi ulicami Londynu do domu jej i Jeremiego. Cieszyła się jak dziecko, bo ubłagała szefa by wyjść wcześniej z pracy. Chciała zrobić niespodziankę swojemu chłopakowi. Kupiła potrzebne produkty na jego ulubione danie i nie mogła się doczekać jego miny, kiedy wejdzie do mieszkania i zastanie kolację przy świecach i ją ubraną w tą piękną długą suknię, którą dostała od niego na 21. urodziny. Stała w pięknym korytarzyku pomalowanym na jasno-zielony kolor. Zawsze uśmiechała się na jego widok, przypominała sobie jak go wspólnie malowali, ile było przy tym zabawy. Miała już wejść prosto do kuchni, kiedy jej uwagę przykuły dwie pary butów. Jedne poznała bez trudu, czarne adidasy, które jeszcze miesiąc temu kupiła razem z Jeremim, a drugie to… piękne czarne szpilki, na które Meg nie byłoby nigdy stać i na których z pewnością przewróciłaby się już w czasie ich zakładania. Dwudziesto dwu latka skierowała się do wnętrza mieszkania. Z każdym krokiem jej serce łomotało coraz bardziej, bowiem szlak porozwalanych ubrań, prowadził do ich wspólnej sypialni. Już wiedziała co się święci, bo niby jakie mogłoby być wytłumaczenie? Mimo wszystko ciągle miała nadzieję, że to tylko złudzenie. Zbliżała się chwila prawdy, przełknęła ślinę i ostrożnie otworzyła drzwi. Do jej uszu od razu dobiegły głosy, jakby jęki. W dziewczynie zawrzało mocniej i odważnie weszła do środka. Przed sobą zobaczyła pochylającego się Jeremiego nad jakąś tlenioną, tapirowaną cizią. Wezbrała w niej złość. „Co to kurwa miało być? Jeszcze wczoraj mówił, że mnie kocha a teraz co? Pieprzy jakąś laskę? Od kiedy? Ile razy?” Od tych wszystkich emocji zaczęły jej się trząść ręce. Tego było za wiele, miała dość. Wszyscy faceci są tacy sami… zachciało jej się płakać, ale przecież nie mogła pokazać mu tego wszystkiego, musiała wytrzymać. Kiedy chłopak usłyszał dźwięk otwieranych drzwi odwrócił się i otworzył usta ze zdziwienia. Meg spojrzała na niego tylko z miną, wielkiego rozczarowania i zawodu. Odwróciła się na pięcie, chciała jak najszybciej opuścić to miejsce. Założyła w pośpiechu buty, a jej wyjście oznajmiło tylko głośne trzaśnięcie
. Dziewczyna kierowała się szybkim krokiem w stronę Kensington Gardens.”Co za pieprzony dupek! Dlaczego wszyscy faceci muszą być tacy sami? Nawet jej własny ojciec…” Megan dokładnie pamiętała wszystko co się wtedy działo. Każdą kłótnię i kobietę ojca, która próbowała być jej „mamusią”. Była w parku, przyjście tutaj okazało się jednak złym pomysłem. Tego dnia jakimś dziwnym trafem było w nim dużo par chodzących w tą i z powrotem. "Czy cały świat uwziął się dzisiaj na mnie?" Ze wzrokiem wbitym w ziemię ruszyła przed siebie, doskonale wiedziała gdzie ma iść. Po rozstaniu rodziców i przeprowadzce do Londynu spędzała w tym miejscu mnóstwo czasu. Usiadła pod wielkim dębem, a z jej oczu zaczęły spływać strumienie łez. Podkuliła nogi pod brodę i zaczęła cicho szlochać.